czwartek, 30 stycznia 2014

18. Są na świecie dwa słowa, które wypowiadamy dopiero wtedy, kiedy jesteśmy świadomi ich znaczenia.

- Teraz już będzie po staremu.-Zeszłam z Josha i usiadłam na kanapie, a Domek zajął miejsce obok mnie.- No powiedzmy... Musisz skończyć z tym.- Podniosłam jego nadgarstek.
- To ty się ciąłeś?- Max otworzył szeroko oczy.
- Em... Skończę.- Obrócił się w moją stronę.- Obiecuję...
- I to chciałam usłyszeć.- Posłałam mu ciepły uśmiech.
- To skoro sobie przypomniałaś, wypadałoby to oblać!- Krzyknął Nick.
- Tak!- Dołączył do niego Max i Josh.
- To ja też pójdę.- Wstał Mike.- A wy?
- Ja zostaję.- Powiedziałam cicho.- Nie chce mi się!
- To ja zostaję z nią.- Domek objął mnie ramieniem.
- Ok... Rozumiemy.- Mina w stylu "No bad" w wykonaniu Maxa, bezcenne.
- Zboki!- Rzuciłam w nich poduszką.
- Ja tego nie powiedziałem! <Się mi z księdzem skojarzyło xD>- Krzyknął blondyn wbiegając po schodach. Po godzinie nie było już ich w domu.
- Ponownie sami...- Dominik głupkowato się uśmiechną.
- Tylko nie myśl, że nie pamiętam!- Poduszką w twarz, poduszką w twarz! <Faza, bo zaraz 18+>
- Ooo, czyli nie mam na co liczyć?- Posmutniał?
- Tego nie powiedziałam.- Podniosłam jedną brew i wpiłam się w jego usta.
Dominik pogłębił pocałunek, oplotłam swoje nogi wokół jego bioder. Dłonie chłopaka błądziły po moim ciele, wplotłam palce w jego włosy. Domek zaczął obsypywać pocałunkami moją szyję, a następnie obojczyki. <Robi się gorąco!>  Chłopak chwycił mnie za pośladki i wstał. Nie przerywając pocałunku poszliśmy do jego, nie naszej sypialni. Po drodze pozbawiłam go koszulki. Kiedy znaleźliśmy się w pokoju, Dominik rzucił mnie lekko na łóżko. Zaśmiałam się.
- Co jest takie zabawne?
- Sytuacja?
- Niby...- Z każdym słowem powoli się do mnie zbliżał, a ja śmiałam się jak idiotka. Przygryzłam wargę, kiedy zobaczyłam wybrzuszenie na jego spodniach. Dominik ponownie złączył nasze usta w pocałunku, tym razem trochę pewniejszym. Po kolei pozbywaliśmy się naszych rzeczy, aż w końcu ja zostałam w samej bieliźnie, a Domek w bokserkach. Oderwał się od moich ust i składał pocałunki na dekolcie, wsunął rękę pod moje plecy i jednym ruchem pozbył się również stanika. Całował moje piersi, gdzieniegdzie zostawiając malinki. Następnie zaczął całować mój brzuch, dochodząc <Skojarzyło mi się xD> do linii moich stringów. <Haha ona ma teraz stringi, ale jestem crazy> Zdjął je ze mnie jednym, płynnym ruchem. <O teraz się będzie działo!> Zjechał jeszcze niżej i zaczął tam <leje normalnie> jeździć językiem. Jęknęłam cicho, co go chyba satysfakcjonowało, bo był coraz śmielszy. Zacisnęłam w rękach pościel, czując jak przez moje ciało przechodzi fala ciepła. <No nie mogę, no> Nie chcąc pozostawać mu dłużną w dość szybkim tempie, to ja znalazłam się na górze. Pozbawiając go bokserek <Pamiętamy o "mmm"> Wzięłam jego "kolegę" <haha ale dojebałam> do ręki i zaczęłam delikatnie poruszać nią w górę i w dół. Wzięłam do buzi jego koniec, delikatnie ssąc <Nie dacie mi żyć, pytając "A skąd wiesz?", a ja odpowiadam: Naczytałam się tego, że huhu!>  W końcu wzięłam go całego do buzi. <Nie wyrabiam!> Po chwili mogłam czuć jego spermę w moich ustach <o WTF?!>, oczywiście grzecznie ją połykając. W końcu Dominik usadowił się miedzy moimi nogami <Ale beka> szybko zakładając Durexa <czyt. farbki do włosów> 
- Chcesz tego?- Powiedział zaraz przy moim ucho, kiwnęłam tylko twierdząco głową, na co on powoli, ale zdecydowanie we mnie wszedł. Jęknęłam, czując jego "kolegę" <musiałam!> Poruszał się delikatnie w przód i w tył, doprowadzając mnie do szaleństwa! Z każdym kolejnym ruchem delikatnie przyspieszał. Czując, że koniec jest już bliski <Złapałam fazę, sorka> Wbiłam w jego plecy paznokcie, zostawiając na nich czerwone ślady. 
Doszliśmy w tym samym momencie. Moje ciało przeszedł ciepły dreszczyk <Kocham was mordki> Domek opadł ciężko obok mnie, próbując, z resztą tak jak ja opanować swój przyspieszony i płytki oddech.

------------------------------------------------------

Więcej nie napiszę, ponieważ jak mam fazę to reszta byłaby na mega maxa zboczona, więc...
Komentarz! (czyt. groźnym głosem)

poniedziałek, 27 stycznia 2014

17. Utopiona w czerni nocy, zagubiona w świetle dnia.

Przed przeczytaniem zaleca się ponowne zapoznanie się z poprzednim rozdziałem, gdyż niewłaściwe przeczytanie tego rozdziału zagraża twojej psychice (Coś w stylu wtf?!) Dziękujemy...
P.S. Kursywa (pochylona czcionka, dla niekumatych :D) to wspomnienia.

- Megan, ja rozumiem jeżeli teraz nie chcesz mnie znać. Ale pamiętaj, że zawsze będę Cię kochał. Te chwile spędzone z tobą, ja ich nigdy nie zapomnę. Nie zapomnę tego, że mogłem z tobą być, że mogłem budzić się obok ciebie, normalnie przytulić, pocałować, powiedzieć co czuję, wszystkiego co robiliśmy razem. Nawet jeżeli mnie tu zabraknie, to ja zawsze będę z tobą, zawsze.- Zaakcentował ostatnie słowo. Czy on się ze mną żegna?!
- Dominik ja...
- Zostaw mnie samego, proszę.
- Proszę...- Powtórzył. Boże kochany, co tu się do cholery jasnej dzieje?! Ja jestem w jakiejś ukrytej kamerze?!
- Idę, muszę to wszystko przemyśleć, przypomnieć sobie...- Posłałam mu słaby uśmiech.
Odwróciłam się na pięcie i wyszłam z pokoju, kierując się do łazienki. Zatrzasnęła za sobą drzwi i zjechałam po nich, na podłogę. Nie powstrzymywałam już łez, nie było po co. Zamknęłam oczy i mogłam "dostrzec" obrazy, z tamtych wydarzeń. Z każdą ilustracją pojawiały się krótkie dialogi.
- No to teraz wiem co ci "wypadło"!
- Megan to nie tak...
- Jesteś kompletnym dupkiem...
- Ja przepraszam, nie chciałem.
- Nic się nie stało Josh, tylko następnym razem przestań kiedy dziewczyna Cię o to prosi.
- Wróć...
- Przepraszam za wczorajszy wieczór. Masz rację, to nie był najlepszy moment na takie wyznanie. Możemy o tym zapomnieć?
- Dominik ja... Nie chcę zapomnieć.
- Zaufaj mi... Proszę
- Dobrze.
- Stałeś tu cały czas?
- Z jakieś trzy minuty będą... Nie musisz się mnie wstydzić.
- Mike nie zabierał mnie do takich miejsc.
- Ale teraz jesteś ze mną, a ja zrobię wszystko żebyś czuła się szczęśliwa.
"Better than words,
You drive me crazy,
Someone like you,
Always be my baby"
- Eh... No dobra wejdź, kiedyś i tak zobaczyłbyś mnie nago.
- No bo wiesz... Czekaj co?!
- Daj mi ten cholerny ręcznik!
- To koniec.
- Dominik ale... Ja cię kocham.
- Wyjdź!
"Kocham Cię" Zrobiło się ciemno...
" Twoją miłość straciłam, a innej po prostu nie chcę."
- Dominik ja tak bardzo przepraszam, nie zostawiaj mnie.
- Nie zostawię.
- Nie zasługuję na ciebie.
- Nie mów tak, nawet nie waż się tak myśleć. To ja nie zasługuję na ciebie! To wszystko to, że tu jesteś, to moja wina. Mówiłem, że cię nie zranię i znowu zawiodłem.
- Obiecaj mi coś. Obiecaj, że nigdy o mnie nie zapomnisz. I pamiętaj, że zawsze będę obok, może nie ciałem, ale duszą. 
- Boże Meg, nie żegnaj się. Będziesz żyła, razem ze mną.
- Kocham cię...
" Widziałam Dominika, chciał popełnić samobójstwo. Stałam na uboczu i widziała całą sytuację. Zaczęła biec w jego stronę, ale mimo tego oddalałam się, byłam coraz dalej. Krzyczałam ale nikt mnie nie słyszał. Strzelił, a jego ciało upadło bezwładnie na ziemię.
- Nie!- Zachłysnęłam się szpitalnym powietrzem. Wyrwałam aparaturę i wybiegłam ze szpitala..."

- To nie może być prawda...- Szepnęłam sama do siebie. Wstałam z odłogi i podeszłam do dużego lustra, wyglądam okropnie. Mam rozmazany makijaż, opuchnięte i zaczerwienione oczy. Spojrzałam na swój nadgarstek, blizny... Niby wszystko się zgadza.
- Pamiętam...- Powiedziałam sama do siebie. Szybko otworzyłam drzwi i wbiegłam do pokoju Dominika. Chłopak leżał na łóżku, z ręką na oczach. rzuciłam się na niego z szerokim uśmiechem.
- Co jest?!- Jękną ( Bez skojarzeń! Wiem, że je miałaś!)
- Kocham Cię!- Krzyknęłam z bananem na ryjcu.
- Co?- Dominik był strasznie zdezorientowany.
- Kocham Cię!- Powtórzyłam.
- Żarty sobie ze mnie robisz?- Otworzył szeroko oczy, a ja wiłam się w jego usta.
- Teraz mi wierzysz?- Powiedziałam, odrywając się od niego.
- Świetny argument.- Nasze usta ponownie złączyły się w namiętnym pocałunku. Wstałam z chłopaka i zbiegłam na dół, gdzie siedzieli chłopcy.
- Pamiętam!- Krzyknęłam, skacząc na kanapę, między Nicka, a Josha. Przytuliłam szatyna, najmocniej jak umiałam, a później zrobiłam to samo z blondynem.
- Naprawdę wszystko pamiętasz?- Mike dodał dziwny nacisk na słowo "wszystko".
- Tak! Co do słowa!- Na dół zszedł Dominik i usiadł z nami.
- Jak ja się cieszę.- Powiedział z "zacieszem".- Myślałem, ze sobie nie przypomnisz.
- Teraz już będzie po staremu.- Zeszłam z Josha i usiadłam na kanapie, a Domek zajął miejsce obok mnie.- No powiedzmy... Musisz skończyć z tym.- Podniosłam jego nadgarstek.
- To ty się ciąłeś?- Max otworzył szeroko oczy.
- Em... Skończę.- Odwrócił się w moją stronę.- Obiecuję...

-----------------------------------------------------------

Proszę macie rozdziała! Po prostu rozwalił mnie mój dopisek na początku. Większość treści to wspomnienia Meg, ale o to chodziło. Macie KOMENTOWAĆ! Chcę komentarza, chcę! A jak nie to FOCH!

wtorek, 21 stycznia 2014

16. Jeśli raz kogoś pokochasz, kochasz go już zawsze.

(Przeczytaj poprzedni rozdział dla przypomnienia, albo po prostu czytaj ten, jeżeli pamiętasz.)

W jej oczach była pustka, ewidentna pustka. Przytuliłem ją, a ona spojrzała tylko na Mike'a, nic zero reakcji. Oparła głowę o mój tors. Tak, znowu mam moją, małą Meg, którą tak bardzo kocham. Chociaż przez chwilę mogę być blisko. "Nadzieja zawsze umiera ostatnia", a ja żyję tylko i wyłącznie nadzieją, nadzieją, że ona sobie przypomni, że znowu mnie pokocha. Przyciągnąłem ją jeszcze bliżej siebie i pocałowałem w głowę. Nawet na mnie nie spojrzała, tylko wtuliła w moje ciało. Nie przejmowała się Mike'm? Może sobie przypomina, może jeszcze nie jest aż tak źle? Zaparkowaliśmy pod domem. Nie chce jej puszczać, chcą żeby to trwało wiecznie. Wyciągnąłem torbę z bagażnika i poszedłem z Meg do drzwi.
- Dzięki, idę się rozpakować.- Kolejny najcudowniejszy uśmiech na tej planecie, skierowany właśnie do mnie. Megan weszła na górę, a ja zdjąłem buty i kurtkę. Wbiegłem po schodach na górę i do swojego pokoju, mam wenę! Usiadłem na łóżku z kartką, długopisem, no i oczywiście gitarą. Myślałem, ze pójdzie jak po maśle, bo wręcz miałem piosenkę w głowie, ale widocznie się przeliczyłem. Opadłem ciężko na czerwoną pościel. Nie mogę myśleć, nie mogę się skupić, nic nie mogę. Całe moje myśli krążyły wokół niej. Westchnąłem głośno i odłożyłem gitarę na swoje miejsce. Przetarłem twarz dłońmi, a do moich uszu dobiegło pukanie.
- Co?- Krzyknąłem, tak aby ta osoba mogła mnie usłyszeć. Mówiąc "ta osoba", mam na myśli Meg, uchyliła drzwi i weszła do pokoju, zamykając je za sobą. Bez słowa podeszła do mojej szafy i ją otworzyła.
- Tak myślałam.- Burknęła pod nosem, odwracając się w moją stronę.- Dlaczego wszystkie moje rzeczy są u ciebie, a nie u Mike'a?- Oparła się o ścianę. Jezu, co ja mam jej powiedzieć?! Przecież nie ma normalnego wyjaśnienia!
- Meg słuchaj...- Nerwowo przeczesałem włosy palcami.- No bo... Nie wiem jak ci to wytłumaczyć...- Jąkałem się.
- Dominik mów! Japierdole wszystko jest jakieś, jakieś... Nawet nie wiem jakie! Wszystko jest inaczej! Nie kręć, tylko mi to wytłumacz!- Do jej oczu nalały się łzy. Przygryzłem wargę.
- No dobra wszystko ci wytłumaczę, ale może lepiej usiądź.- Przesunąłem się, robiąc jej miejsce. Dziewczyna usiadła obok, westchnąłem głęboko.
- Nie wiem od czego zacząć.
- Najlepiej od początku.- Uśmiechnęła się.
- No dobra. Więc... A co ostatniego pamiętasz?
- Ja wiem... O poszłam do parku, na spacer. Bo...- Przeciągnęła, było widać, że próbuje sobie cokolwiek przypomnieć.- Bo się pokłóciliśmy z Mike'm.- Ściszyła.
- Ok. Więc, po tym wypadku straciłaś pamięć, nie pamiętasz ostatnich wydarzeń. To może tak: Poszłaś do parku, bo pokłóciłaś się z Mike'm. Tam zobaczyłaś jego z jakąś dziewczyną, całowali się. Wpadłaś na mnie w domu, pomogłem ci się spakować i zawiozłem do hotelu. Mieszkałaś tam dwa dni, to znaczy jedną noc, którą spędziłaś ze mną...
- Czekaj, czekaj! Jak to z tobą?!- Krzyknęła z wielkimi oczami.
- Uprzedzam pytanie, nie przespaliśmy się ze sobą. Następnego dnia wróciłaś z Joshem do domu, zamieszkałaś ze mną, dlatego są tu twoje rzeczy.
- No dobrze... Ale to nie wyjaśnia blizn i tego, że byłam w szpitalu.
- To nie przerywaj, ja jak spaliśmy, to znaczy... Eh, no po prostu Cię kocham i byliśmy razem.- Spojrzałem niepewnie na dziewczynę, jej twarz nie wyrażała żadnych emocji.- Byliśmy razem, dość długo, aż poszłaś z Joshem na wesele do jego kolegi. Wróciliście wtedy późno, ok. 3 rano, otworzyłem drzwi i wtedy zobaczyłem ciebie i jego, jak się całowaliście. Zatrzasnąłem drzwi i poszedłem do siebie. Przyszłaś, a ja wtedy powiedziałem, że to koniec. Nie pozwoliłem Ci się wytłumaczyć, poszłaś do łazienki, a bardziej wybiegłaś. Znalazłem Cię w kałuży krwi, chciałaś się zabić. Wylądowałaś w szpitalu, gdzie nawet nie wiemy dlaczego, ale zapadłaś w śpiączkę. Leżałaś w niej miesiąc, a ja dowiedziałem się co było między tobą, a Joshem. To on Cię pocałował, szarpałaś mu się, ale nie dałaś rady. Nie pozwoliłem ci się wytłumaczyć, to wszystko moja wina! Zacząłem pić, palić, tnę się i chciałem się zabić. Nie dałem rady, zadzwonił Mike i powiedział, że się obudziłaś, ale potrącił cie samochód. Przepraszam Meg, przepraszam...- Znowu się pobeczałem, jak dziecko! A ona nic nie mówi, znowu!

*Oczami Meg*

Co kurwa?! Że co do cholery jasnej?!
- Megan, ja zrozumiem jeżeli teraz nie chcesz mnie znać. Ale pamiętaj, że zawsze będę Cię kochał. Te chwile spędzone z tobą, ja ich nigdy nie zapomnę. Nie zapomnę tego, że mogłem z tobą być, że mogłem budzić się obok ciebie, normalnie Cie przytulić, pocałować, powiedzieć co czuję, wszystkiego co robiliśmy razem. Nawet jeżeli mnie tu zabraknie, to będę przy tobie, zawsze.- Zaakcentował ostatnie słowo. Czy on się ze mną żegna?! 
- Dominik ja...
- Zostaw mnie samego, proszę.

----------------------------------------------------------------------------

No mordeczki! Macie rozdziała, dość taki jest.
Macie komentować, czy wam się to podoba czy nie! 

niedziela, 19 stycznia 2014

15. Nigdy nie rezygnuj z osoby, na widok której szybciej bije ci serce.

- Ma zaniki pamięci, co po wypadku jest dość częste. Musicie jej wszystko powoli przypominać, pamięć powinna wrócić.- Tylko tyle usłyszeliśmy, ale jak my jej mamy to wszystko przypomnieć?! Jak do cholery!? Ona myśli, że nadal jest z Mike'm, nie pamięta co on zrobił, nic nie pamięta! A ja? Nie mogę! Znowu to samo, będę się patrzył na "szczęśliwą" parę. Tak! Wiem, że ten gnój nie odpuści, będzie chciał do niej wrócić, zawsze chciał, a teraz? Ma idealną okazję, najgorsze jest to, że Meg mi nie uwierzy. Uzna mnie za skończonego idiotę i desperata. Nawet jeżeli sobie przypomni, to czy uczucie do mnie odrodzi się na nowo? Przecież nie mogę mieć pewności, że ponownie się we mnie zakocha, a jeżeli tak się nie stanie? Będę musiał po prostu odejść, do niczego jej nie zmuszę, nie mogę. Boję się, tak cholernie się boję! Nie wiem co będzie, nie mogę się nawet domyślać! Kocham ją, a bez niej umrę... Umrę ze świadomością, że nie jest już moja, że nie mogę jej normalnie przytulić, że nie mogę powiedzieć jej co czuję. To mnie przerasta. Wszedłem do sali, w której znajdowała się Megan. Siedziała oparta o ramę szpitalnego łóżka, trzymając Mike za rękę, z szerokim uśmiechem na twarzy. Coś we mnie umiera, tylko nie mam pojęcia, co. Dlaczego to on wywołuje uśmiech na jej pięknej, delikatnej twarzy, a nie ja?! Chłopaki zdążyli już wszystko jej opowiedzieć, omijając kilka WAŻNYCH szczegółów, a mianowicie wspomnieli tylko o tym aucie. Powstrzymywałem łzy, siadając zaraz obok niej.
- Jak się czujesz?- Szepnąłem cicho, nie mogę teraz pokazać co czuję, nie mogę pokazać tego, że ból rozrywa mnie od środka.
- Dobrze, tylko jestem trochę obolała.- Uśmiechnęła się szeroko. Z każdym uśmiechem dziewczyny, zakochiwałem się jeszcze raz, od nowa, dlatego moje uczucie było takie silne, dlatego zrobię wszystko żeby sobie przypomniała.- Kiedy mogę stąd wyjść?- Skierowała wzrok na Mike'a.
- Myślę, że za kilka dni. Lekarze chcą Cię zostawić na obserwacji. Nie martw się kochanie, będę tu z tobą.- Opanuj się! Opanuj się! Powtarzałem sobie w głowie, żeby zaraz nie wybuchnąć, nie rzucić się na Mike'a. Teraz nie mogę, dla niej.


*Dwa dni później*

Dzisiaj wypuszczają Meg. Nie wytrzymuję tego, chcę żeby była szczęśliwa, ale ze mną. To boli, z każdym dniem coraz bardziej. Znalazłem nową miłość- żyletkę. Pomaga mi uciekać od codzienności, sprawia mi ból, ale fizyczny, nie psychiczny, co jest cudowne. Nie robię tego często, albo nie, wróć! Robię to codziennie, ale nacinam mały kawałek skóry, dosłownie codziennie po jednym centymetrze. Dlaczego? Bo wiem, ze ona kiedyś zauważy i wtedy zapyta się "Po co?", a ja nie będę umiał jej odpowiedzieć.
- Dominik chodź!- Usłyszałem krzyk Nicka, no tak jedziemy po Megan. Zbiegłem w pośpiechu po schodach. Dopiero w aucie zauważyłem, że zapomniałem moich bransoletek (wiecie o co chodzi) i zegarka, które miały zasłaniać rany. Trudno, każdy kiedyś zauważy. Zaparkowaliśmy pod szpitalem, ja poszedłem po Meg, a reszta załatwiała sprawy związane z dokumentami. Wszedłem do sali, a Meg leżała jeszcze w łóżku.
- Cześć księżniczko!- Wszedłem do sali z wielkim uśmiechem.
- Cześć, Dominik.- Odpowiedziała trochę ciszej.
- Co jest? Trochę entuzjazmu! Wracamy do domu!- Usiadłem na krześle, obok jej łóżka.- Co ty taka zamyślona?
- A nic nie ważne!- Odpowiedziała po chwili ciszy.- Masz rację, wreszcie będę mogła spać w swoim, naszym łóżku.- Poprawiła się.
- Jak to w naszym?- Przypomniała sobie?! Nie wierzę!
- No w moim i Mike.- Zaśmiała się pod nosem.
- Aaa.- Tak Domek, znowu zawaliłeś na całej linii! Robisz sobie niepotrzebną nadzieję! Ona już Cię nie chce!
- No pomóż mi wstać, nogi mnie jeszcze bolą!- Posłusznie wykonałem jej polecenie, spuściła nogi na podłogę i popatrzyła w moje oczy, odwracając dłoń, w taki sposób, ze widziała mój nadgarstek.
- Dlaczego?- Podniosłem na nią wzrok, a moje oczy się zeszkliły, a po jej policzku spłynęła pojedyncza łza, którą zaraz wytarłem.
- Meg, nie płacz, nie zasługuję na twoje łzy. Nie przyjmuj się mną, to dotyczy tylko i wyłącznie mnie. Nie powinnaś się tym interesować, nie powinnaś płakać ze względu na mnie, słyszysz?- Ścisnąłem mocniej jej dłoń.
- Ale... Dlaczego?- Ściszyła.- Wytłumacz mi...
- Nie zrozumiesz Meg, na pewno nie zrozumiesz. Nie rozmawiajmy o tym, proszę...- Ostanie słowo wypowiedziałem ciszej niże poprzednie. Dziewczyna kiwnęła tylko głową.- Lepiej powiedz dlaczego jesteś taka przygaszona, skoro dziś wychodzisz?- Wymusiłem uśmiech. Chciałbym jej wszystko powiedzieć, chciałbym ją teraz pocałować, a fakt iż nie mogę, zżera mnie od środka!
- Bo nic nie rozumiem! Patrz!- Pokazała swój nadgarstek, za którym widniały blizny.- To są blizny, widzisz?! Jakby to się stało w wypadku rany byłyby świeże! A szczerze to i tak wątpię, żeby wyglądałyby, tak jak twoje! Lekarze też tego nie zrobili! Dominik, ja nigdy się nie cięłam! Nie pamiętam tego!- Rozpłakała się całkiem, a ja nie wiedziałem co mam jej odpowiedzieć.- Czytałam swoją kartę. Stwierdzono u mnie ostrą depresję! Jaką kurwa depresję, przecież wszystko było ok! A najgorsze jest to, że nie wiem nic. Czuję wewnętrzną pustkę i nie wiem dlaczego!- Przytuliłem Megan najmocniej jak potrafiłem.
- Nie myśl, wszytko się wyjaśni zobaczysz.- Szepnąłem jej do ucha.
- Dziękuję, za to, że jesteś.- Wstała z łóżka i poszłam ubrać, wcześniej przez nas przywiezione ubrania. <KLIK>  Wsiedliśmy do samochodu, Meg oparła głowę o szybę i wpatrywała się w ulice Londynu. W jej oczach była pustka, ewidentna pustka. Przytuliłem ją, a on tylko spojrzała na Mike'a, nic zero reakcji. Oparła głowę o mój tors. Tak, znowu mam moją, małą Meg, którą tak bardzo kocham. Chociaż przez chwilę mogę być blisko.

--------------------------------------------------------

Mamy rozdział mordeczki <3 Według mnie jeden z niewielu dobrych rozdziałów, długość nawet ok i treść też niczego sobie. Pozdro z ferii!
Podoba się wam wygląd bloga?

sobota, 18 stycznia 2014

14. Brakuje czasem słów, by mówić, jak smutno jest, gdy kogoś nie ma.

Usiadłem na ławce, którą dostrzegłem w oddali. Przypomniałem sobie te wszystkie cudowne chwile. Wyciągnąłem pistolet, a z moich oczu polały się łzy. To koniec...
- Dasz radę...- Szepnąłem i przyłożyłem pistolet do głowy.
- Nie mogę...- Rzuciłem pistolet na bok, nie dam rady. Muszę żyć, a jeżeli Meg się obudzi, a mnie nie będzie? Zostanie sama? Muszę żyć, dla niej!

*Oczami Megan*

Widziałam Dominika, chciał popełnić samobójstwo. Stałam na uboczu i widziałam całą sytuację. Zaczęłam biec w jego stronę, ale mimo tego, oddalałam się, byłam coraz dalej. Krzyczałam, ale nikt mnie nie słyszał. Wtedy strzelił, a jego ciało upadło bezwładnie na ziemię.
- Nie!- Zachłysnęłam się szpitalnym powietrzem. Rozglądnęłam się po sali i na swoje ręce. Wyrwałam z siebie te wszystkie wenflony i inne gówna. Wybiegłam z sali, mijając lekarzy, którzy zaczęli biec za mną, wybiegłam ze szpitala. Nie patrzyłam się na nic, muszę dobiec do tego miejsca, wiem gdzie to jest! Wbiegłam na ulicę, a w oczach błysły mi światła i usłyszałam pisk. Nagle ni było nic, zapadła cisza.

*Oczami Dominika*

Siedziałem bezradnie na tej pieprzonej ławce, kiedy usłyszałem dźwięk dzwonka. Wyciągnąłem telefon z kieszeni- Mike.
- Czego?!- Odebrałem i burknąłem.
- Dominik, gdzie ty do cholery jesteś!!! Meg się obudziła! Wybiegła ze szpitala cała rozhisteryzowana i potrącił ja samochód! Gdzie jesteś, przyjadę po ciebie!- Nie odezwałem się, że co kurwa?! Obudziła się, ale potrąciło ją auto?! Dlaczego to musi się dziać właśnie mnie?!
- Halo, jesteś tam?
- Przyjadę do szpitala.- Rozłączyłem się i zacząłem biec, po 15 minutach byłem już przy szpitalu, cały czas biegłem. Wpadłem do budynku i zobaczyłem Nicka.
- Gdzie ona jest?! Co z nią?!- Szarpałem chłopakiem.
- Zaraz się dowiemy, lekarz ja bada.- Wtedy z sali wyszedł wysoki mężczyzna.
- Co z nią?- Zapytał Nick, ja nie byłem w stanie nic powiedzieć.
- Jest przytomna. Na szczęście ma tylko kilka siniaków.- Odpowiedział ze spokojem w głosie.- Możecie do niej wejść.- Wbiegłem do środka, a Meg leżała na łóżku. Podszedłem do niej i chwyciłem dłoń. Megan otworzyła oczy i rozglądnęła po sali.
- Gdzie ja jestem?- Zapytała cicho.
- W szpitalu kochanie, wszystko będzie dobrze nie martw się.- Pocałowałem jej dłoń, ale ona zaraz ją zabrała.- Co jest?
- Dominik jaja sobie robisz?! Jakie kochanie?! Przecież ja jestem z Mike'm. Przyjaźnimy się tylko. Co tu się do cholery dzieje?!- Krzyknęła, czyli siły jej wróciły.
- Nic nie pamiętasz?- Boże, niech ona żartuje. Proszę żeby to był tylko głupi żart!
- A co mam pamiętać?! Gdzie jest Mike?!- Wtedy on wpadł do sali.
- Jestem! Wszystko w porządku?- Podbiegł do łóżka.
- Tak kotku, wszystko jest ok. Tylko Dominik coś sobie ubzdurał.- To było jak cios w serce. Ona nic nie pamięta, nic nie wie! Wyszliśmy z Nickiem ze sali i poszliśmy do lekarza.
- Ma zaniki pamięci, co po wypadku jest dość częste. Musicie jej wszystko powoli przypominać, pamięć jej wróci.- Tylko tyle usłyszeliśmy, ale jak my jej mamy to wszystko przypomnieć?! Jak do cholery!?

-------------------------------------------------------------

Zamulam, więc krótki. Mordeczki <3 Przysięgam, że jutro POSTARAM się coś napisać i wydaje mi się, że dam radę. Napiszcie co o tym sądzicie.

środa, 15 stycznia 2014

13. Byłeś najlepszym co mnie spotkało w tym pieprzonym życiu!

*W poprzednim rozdziale*
[...]- Nie straciła dużo krwi, cięcia były płytkie. Lekarze mówią, że się za niedługo obudzi.- Słyszałam rozmowę w sali. Zachłysnęłam się szpitalnym powietrzem i otworzyłam oczy. [...]
- Obiecaj mi coś.- Wyszeptałam ostatkami sił, lekarze nic nie wiedzą! Umrę, bo tego chcę!
- Co tylko chcesz.- Dominik mocniej ścisnął moją dłoń.
- Obiecaj, że nigdy o mnie nie zapomnisz. Może nie będę z tobą ciałem, ale dusza zawsze.- Zrobiło mi się ciemno przed oczami,na mnie już czas. [...]
(Oczami Dominika) - Nie żegnaj się! Będziesz żyła ze mną!- Rozpłakałem się.
- Kocham Cię.- Ostatnie słowa, które padły z jej ust. Maszyny do których była podpięta zaczęły piszczeć. Do sali wpadli lekarze, wyprowadzili mnie z sali. Przez dużą szpitalną szybę widziałem jak ją reanimują. Przestali, nie ona nie może umrzeć! Jest dla mnie cholernie ważna!

Stałem z dłońmi położonymi na szpitalnej szybie. Dlaczego oni nic nie robią?! Co jest kurwa?! W końcu jakiś lekarz wyszedł z pomieszczenia. Nie zwracałem na niego uwagi, stałem oparty o szybę, wpatrując się w Meg. Miała zamknięte oczy i się nie ruszała. Nie, zaraz! Ona oddycha! Meg żyje!

*Oczami Maxa*

Z sali wyszedł lekarz, nikt nie wie co się dzieje. Patrzę w stronę Dominika i o prostu nie wierzę w to co widzę. Nie dociera do mnie to, że jesteśmy w szpitalu, to że Megan leży na sali. Nie wierzę, to nie może być prawda, przecież wszystko było dobrze. Patrzę na Dominika i widzę jak cierpi. Mieszkamy razem już tyle lat, a ja dopiero pierwszy raz widzę jak on płacze.
- Co z nią?!- Usłyszałem głos Josha, na co Domek się odwrócił.
- Państwo są kimś z rodziny?- Powiedział dość poważnie.
- Ona nie ma rodziny, ma tylko nas.- Dominik wyszeptał zapłakanym głosem i podszedł do mężczyzny.
- A któryś z was jest może jej chłopakiem?
- Ja.- Szepnął patrząc się w stronę Meg.
- To zapraszam pana do gabinetu.- Odwrócił się i skierował w stronę pokoju z nr. 205
- A oni też mogą iść.- Szatyn do niego dołączył.
- Jeżeli wyraża pan na to zgodę, zapraszam.- Uchylił drzwi. Weszliśmy do środka i usiedliśmy na krześle, na przeciwko biurka.
- Panna Harris zapadła w głęboką śpiączkę, co jest dla nas zupełnie niezrozumiałe. Oddycha sama, więc jest nadzieja, że z tego wyjdzie. Ale zupełnie nie wiemy, jak to się stało. Nic nie wskazywało na to, że może popaść w śpiączkę. Rany były naprawdę płytkie, straciła małą ilość krwi, co w ogóle nie zagraża życiu. Pierwszy raz zdarza nam się taka sytuacja. Na to co tu zaszło jest jedne wyjaśnienie, ona po prostu chce umrzeć. To co się stanie jest już wolą Boga, my już nic nie zdziałamy.
- Ale jak to?! Nic nie możecie zrobić?!- Dominik wstał i uderzył dłońmi w biurko.
- Niestety, przykro nam. Jedyne co stwierdziliśmy, to ostra depresja.- Mężczyzna spuścił (iskdee) głowę.- To ona musi zadecydować, czy chce dalej żyć.- Siedzieliśmy jak wryci, jak to nic nie mogą zrobić!
-  Zróbcie coś, obudźcie ją, proszę...
- Przykro nam, naprawdę bardzo byśmy chcieli, ale nie możemy.
- Dziękujemy.- Mike wstał chwycił Dominika za ramię i wyprowadził z sali. Znaleźliśmy się obok Meg. Chłopak siedział obok niej i kurczowo trzymał dłoń dziewczyny.

*Miesiąc później. Oczami Dominika*

Jeden cholerny miesiąc, leży w tym szpitalu już 30 dni! To wszystko moja wina! Gdybym wtedy pozwolił jej wytłumacz, co się stało między nią i Joshem. Nie zrobiłaby tego, bylibyśmy razem! Kurwa, wszystko spierdoliłem. Ona może nie przeżyć, miesiąc z tą cholerną śpiączką. Miesiąc nie słyszałem jej pięknego głosu. Budzę się rano albo w sali szpitalnej, albo sam, a jej nie ma obok. Nie zniosę dłużej bólu, który gromadzi się w moim ciele. Nie zniosę faktu, że to wszystko moja wina. Do pokoju wszedł Mike.

*Oczami Mike'a*

Dominik od miesiąca siedzi tylko w tym cholernym pokoju. Jego codzienność polega na odwiedzeniu Meg, zaraz z rana, o 12 wraca do domu zamyka się w pokoju. Rozumiemy go, ale jednak się martwimy. Chłopak zaczął pić i palić. Tak, ten Dominik, który brzydził się dymem papierosów i pił okazjonalnie, teraz codziennie jest najebany. Wszedłem do jego pokoju.
- A ty znowu palisz. Weź się w garść! Zrób to dla Megan!- Krzyknąłem, siadając obok niego.
- Odpierdol się. Meg już nie ma! Nie rozumiesz?! Od miesiąca jest w tej pieprzonej śpiączce! Ona nie wróci, jakby miała to zrobić, już dawno by się obudziła!- Dominik wstał i wyszedł z pokoju. Tam jest codziennie, nie można z nim porozmawiać. Jest ciężko wszystkim brakuje Megan. Ale jednak żyjemy nadzieją, że ona się obudzi.

*Oczami Dominika*

Wyszedłem z domu i skierowałem się do szpitala. Sala nr. 69 zobaczyłem Meg, jak zawsze leżała, spała. Nie mogła inaczej. Pocałowałem ją w głowę.
- Kocham Cię i zawsze będę...- Szepnąłem, siedziałem obok jej łóżka, obwiniając się za to co zrobiłem. Po jakiś 2 godzinach pozbierałem się i ostatni raz spojrzałem na moją kochaną Megan. Ostatni raz widzę jej twarz. Wybiegłem ze szpitala, nie mogę już wytrzymać życia bez niej. Stoczyłem się, piję, palę. Ostatnio zacząłem się ciąć. Wsiadłem do autobusu, nie wiem gdzie on jedzie i szczerze nie obchodzi mnie to. Jestem na jakimś uboczu, nie ma ludzi, nawet jednej żywej duszy. Usiadłem na ławce, którą dostrzegłem w oddali. Przypomniałem sobie te wszystkie cudowne chwile. Wyciągnąłem pistolet, a z moich oczu polały się łzy. To koniec...
- Dasz radę...- Szepnąłem i przyłożyłem pistolet do głowy.

------------------------------------------------------------------------------

No i macie ten rozdział! A teraz daj mi żyć Justynko! Mordeczki wy moje kofam was <3

niedziela, 12 stycznia 2014

12. Nie zasługuję na twoją miłość, nie zasługuję żeby żyć. Nie wiem dlaczego jeszcze tu jesteś.

*W poprzednim rozdziale*
[...] Usiadłam na podłodze i po prostu zasnęłam. Przed oczami widniał mi obraz Dominika, a w głowie rozbrzmiewał jego głos: "To koniec, to koniec, to koniec..." Te słowa obijały się o moje uszy.[...] Twoją miłość straciła, a innej nie chcę. [...] Nie potrzebujesz mnie, za to ja potrzebuję ciebie. [...] Ludzie są, a później ich nie ma. Nawet nie zauważysz, kiedy zniknę z twojego życia. [...] - Meg, słyszysz mnie?! Kochanie!- Próbowałam otworzyć oczy, na próżno. [...] - Proszę się odsunąć!- Słyszę głos, gruby męski głos. Widzę nieznane mi twarze, jedyna którą rozpoznaje należy do niego, do miłości mojego życia. [...] - Tracimy ją!- Nic już nie ma, nie ma mnie, nie ma bólu, nie ma uczucia. [...] - Gdzie ja jestem?- Powiedziałam cicho, ledwo słyszalnie.
- W szpitalu, cicho. Musisz odpoczywać. [...]
- Nie zostawiaj mnie- Wyszeptałam.
- Nie zostawię.

Nie miałam na nic siły. Nawet na to, żeby odpowiedzieć, byłam za słaba. Nienawidzę się, nie chce żyć. Najchętniej zrobiłabym to jeszcze raz, tym razem skutecznie. Nie rozumiem, co on tu jeszcze robi! Nie zasługuję na jego miłość, tak samo jak na życie. Pomimo wycieńczenia po moich policzkach spłyną strumień łez.
- Dominik ja Cię kocham. Nie możesz mnie zostawić. Nie możesz ode mnie odejść.- Wyszeptałam najgłośniej jak potrafiłam.- Proszę, zostań.
- Przecież tu jestem, z tobą.- Popatrzyłam na jego twarz. Miał czerwone oczy, a na jego policzkach widać było drogę, wyznaczoną przez łzy. Chłopcy stali obok i obserwowali całą sytuację.
- Nie zasługuję na ciebie.- Ból ściskał mi gardło.
- Nie mów tak! Nawet nie waż się tak myśleć. To ja nie zasługuję na ciebie. To wszystko to, że tu jesteś, to moja wina! Mówiłem, że cie nie zranię i kurwa, znowu zawiodłem.- Zaczęło mi się ściemniać przed oczami, powieki stawały się coraz cięższe, mylili się. Lekarze nic nie wiedzą, umrę. Nie chce żeby mnie ratowali, nie chcę żyć.
- Obiecasz mi coś?
- Wszystko, co tylko będziesz chciała.- Ścisnął mocniej moją dłoń.
- Obiecaj, że o mnie nie zapomnisz. I pamiętaj, że zawsze będę obok, może nie ciałem, ale duszą.- Ściszałam głos, z każdym słowem słabłam.
- Boże Meg. Nie żegnaj się! Będziesz żyła, razem ze mną!
- Kocham cię.- Ostatnie słowa, które zdołałam wypowiedzieć. Zrobiła się ciemno i głucho.


*Oczami Dominika*

- Kocham cie.- Ostanie słowa, jakie usłyszałem z jej ust. Zamknęła oczy, a maszyny, do których była podpięta zaczęły piszczeć. Spojrzałem na ekran, który wyznaczał rytm bicia jej serca, już nie bijącego!
Do sali wbiegli lekarze w białych fartuchach. Trzymałem jej dłoń, nie miałem zamiaru jej puścić.
- Proszę wyjść!- Nie zważałem na głos mężczyzny. Nagle ktoś chwycił mnie za ramię i wyciągnął z sali.
Patrzyłem przez szybę, widziałem salę na której leżała Meg. Moja mała, bezbronna Meg. Krzątali się wokół niej, kiedy nagle przestali. Umarła?! To nie może być prawda! Ona nie może odejść! Nie może mnie zostawić!

----------------------------------------------------------------------------------

Krótki, bo krótki, ale za to jaki! Jaka akcja! Jakie emocje! Normalnie płaczę ;_; Sama nie wiedziałam co sie stanie, nie planowałam tego.
2 KOMENTARZE=NASTĘPNY
Pytanie: Jakie są wasze emocje? Szkoda wam Megan?

sobota, 11 stycznia 2014

11. Stoję na środku sali i krzyczę, ale nikt mnie nie słyszy!

*W poprzednim rozdziale*
Ceremonia minęła nam szybko. [...] Splotłam dłonie na jego karku, a on swoje położył na moich biodrach. Kołysaliśmy się powoli w ryt muzyki, kiedy Josh się pochylił i chyba chciał pocałować, na szczęście się odsunęłam. [...] Jo był nieźle wstawiony, ale myślał jeszcze racjonalnie.
- Nie żałuję.- Wyszeptał mi do ucha.
- Czego?
- Tego, że chciałem cie pocałować, tego co było w hotelu też nie żałuję.- Wpił się w moje usta, chciałam go odepchnąć. Drzwi się otworzyły, a w progu stanął Dominik. [...]
- To koniec.
- Co?!- Łzy spłynęły po moich policzkach.- Dominik, ale... Ja cię kocham.
- Wyjdź! [...] Zamknęłam się w łazience. "Kocham Cię" wyszeptałam i postawiłam kilka kresek na nadgarstku. [...] - Megan! Dzwońcie po karetkę! Nie odchodź, potrzebuje cię.

*Oczami Megan*

- Kocham Cię- Wyszeptałam, po czym zaczęłam stawiać kolejne kreski na nadgarstku. Zaczęło mi się kręcić w głowie. Tak, bardzo chcę umrzeć! Usiadłam na podłodze i po prostu zasnęłam.
Przed oczami widniał mi obraz Dominika, a w głowie rozbrzmiewał jego głos "To koniec, to koniec, to koniec..." Te słowa obijały się o moje uszy, nagle przeniosłam się w głąb mojego umysłu. Widziałam to co mnie gnębiło, to przez co postanowiłam się zabić. Nie chce żyć!


Te słowa, tak bardzo bolą. Dlaczego, nie chciałeś mnie posłuchać?! Kocham Cię i potrzebuję twojej miłości.
Twoją miłość straciłam, a innej nie chcę.
Skoro nie mogę być z tobą, nie chcę istnieć
Zniknę z tego świata. Zapomnisz o mnie, znajdziesz kogoś innego. Nie potrzebujesz mnie, za to ja potrzebuje ciebie.
Ludzie są, a później ich nie ma. Nawet nie zauważysz, kiedy zniknę z twojego życia
Nigdy nie pozwól mi odejść. 
Za bardzo mi zależy.



- Meg, słyszysz mnie? Kochanie!- Próbowałam otworzyć oczy, na próżno. Poruszyłam lekko głową, nie mam siły, nie chce żyć na pewno nie bez Dominika. Nikogo tak nie kocham, nie zasługuje na niego, nienawidzę siebie! Brzydzę się sobą, brzydzę się tego, że nie odepchnęłam Josha. Chciałam tego pocałunku? Zerwałam z Mike'm bo mnie zdradził, a sama co robię?!
- Proszę się odsunąć!- Męski głos, gruby męski głos. Gdzie ja jestem? Otwieram lekko oczy i widzę nieznajomych. Jedyna twarz, którą rozpoznaję, to jego twarz, mojej miłości. Zapłakane zaczerwienione oczy, trzyma moja rękę, a drugą zajmują się ci mężczyźni. Próbuję otworzyć oczy, ale powieki są niesamowicie ciężkie. Słyszę bicie mojego serca, które stopniowo zwalnia.
- Tracimy ją!- Oczy mi się zamknęły, nie było już nic, tylko ciemność. Nic nie widzę słyszę tylko głos, zupełnie mi nie znany głos.
- Puls się ustabilizował, oddycha samodzielnie.- Ktoś odsunął mi powiekę, świecąc w moje oko jasnym światłem. Przekręciłam głową, raziło mnie.
- Jest przytomna.- Podnoszą mnie, a na ciele czuję zimny powiew. Znów zapada ciemność i głucha cisza. Nic już nie ma, nie ma mnie, nie ma bólu, nie ma uczucia.

Jest cicho, słyszę tylko lekkie szlochanie. Ktoś trzyma kurczowo moją dłoń, chcę otworzyć oczy, ale nie mogę. Nie mam wystarczająco dużo siły. W głębi słychać czyjąś rozmowę, wsłuchuję się w nią.
- Lekarz powiedział, że wszystko jest w porządku. Nie straciła dużej ilości krwi, bo cięcia były płytkie. Powinna się obudzić.- Cała moja uwaga skupiła się na dłoni, czułam czyjeś usta dotykające mojej skóry. Krople, spływały aż do mojego nadgarstka. Zachłysnęłam się powietrzem, głęboko je następnie wydychając. Nabrałam sił, bardzo chciałam otworzyć oczy i w końcu to się udało. Zobaczyłam światła, które zaczęły mnie razić. Przymrużyłam powieki.
- Gdzie ja jestem?- Szepnęłam ledwo słyszalnie. Miałam sucho w gardle, nie mogłam mówić, nie miałam siły.
- Cicho, jesteśmy w szpitalu. Leż spokojnie, musisz odpoczywać.- Mówiła zatroskany głos, teraz już wiem- Dominik. Cała wczorajsza sytuacja przeminęła mi przed oczami. Chciałam się podnieść, ale na swojej drodze napotkałam silne dłonie, które lekko docisnęły mnie do poduszki.
- Nie wstawaj.- Otworzyłam oczy szeroko, byli tam wszyscy: Mike, Nick, Max, Dominik i Josh. Po twarzy zaczęły spływać pojedyncze łzy.
- Dominik ja, tak bardzo przepraszam.- Zacisnęłam swoją dłoń, na jego z całych sił, a nie miałam ich dużo.- Nie zostawiaj mnie.- Wyszeptałam.
- Nie zostawię. Już wszystko wiem.- Widziałam, że chłopak płacze.

---------------------------------------------------------------------------

Mordki <3 Nie wierzę, ale płaczę jak małe dziecko! Nie sądziłam, że tak to na mnie zadziała.
2 KOMENTARZE=NASTĘPNY
Pytanie na dziś: Jakie emocje wywarł na was ten rozdział? Popłakaliście się?

~ Liebster Award

Mordki wy moje! Nominacja do Liebster Award!

----------------------------------------------------------------------

O co w tym chodzi?
„Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę” Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował."

----------------------------------------------------------------------

Oto pytania, które dostałam:

1. Ulubiona książka o 1D?

Wszystkie! *_*

2. Rozmiar buta?

Em... 36/37

3. Ulubiona piosenka?

To jest mega trudne pytanie!
STOP! Nakurwiam węgorza!
A na poważnie to nie potrafię wybrać.

4. Czy jesteś w jakimś fandomie?

Directioners! <3

5. Jakie jest twoje największe marzenie?

Pojechać na koncert 1D, zamieszkać w Londynie i zwiedzić Czarnobyl.

6. Ulubiony kolor?

Kocham wszystkie kolory!
Jestem taka krejzi! xD

7. Ulubiony miesiąc w roku?

Hmm... Uwielbiam maj (urodzinki)
I jeszcze Lipiec i Sierpień!

8. Czy masz jakieś zwierzę?

Mam psa i rybki ^_^

9. Czy oprócz tego bloga masz inny?


10. Od kiedy prowadzisz bloga?

Niedługo jakoś końcem grudnia zaczęłam.

11. Najlepsze wspomnienie z 2013 roku?

Komers na zakończenie 6 klasy.

--------------------------------------------------------------------------------------

Moje pytania:
1. Ile masz lat?
2. Do jakiego fandomu należysz?
3. Co Cię skłoniło do prowadzenia bloga?
4. Gdzie chciałabyś/chciałbyś pojechać?
5. Największe marzenie?
6. Masz rodzeństwo?
7. Kim chcesz zostać w przyszłości?
8. Co jest dla Ciebie najważniejsze w życiu?
9. Czego nie cierpisz?
10. Co chciałbyś/chciałabyś zrobić wcześniej?
11. Jedna informacja o tobie?

---------------------------------------------------------------------------------------

Nominowane blogi:


piątek, 10 stycznia 2014

10. Dlaczego gdy jest dobrze, coś musi się spierdolić?!

*W poprzednim rozdziale*
- Co się stało?- Powiedziałem spokojnie.
- Zapomniałam ręcznika!
- Co?!- Wybuchłem śmiechem.- O to tyle krzyku?- Spodziewałem się wszystkiego, ale nie tego.
- Nie śmiej się idioto, tylko mi go przynieś!
[...] - Daj mi ten cholerny ręcznik!- Meg zaczęła się denerwować. Uchyliłem drzwi i wszedłem do pomieszczenia. W kabinie prysznicowej zobaczyłem nagą dziewczynę. Próbowałem opanować myśli, przygryzłem wargę.
- Podasz mi ten ręcznik, czy będziesz tu tak stał jak idiota i się gapił?- Wyciągnęła rękę spod prysznica.
- No tak.- Podałem jej go.
[...] Megan stała przed lustrem w samej bieliźnie i czesała włosy. Oparłem się o szafkę, obserwując każdy jej ruch. Miałem coraz "gorsze" myśli, ale starałem się opanować. Widać na próżno, gotowy w kilka sekund. 
[...] Całowałam się z nim namiętnie, a jego ręce powędrowały na moje pośladki. Na początku gładziłam opuszkami palców jego tors, a następnie zjechałam trochę niżej dotykając jego "wybrzuszenia"
[...] Przecież ta dziewczyna robi ze mną co chce! Meg wyciągnęła dłoń z moich spodni, uśmiechnęła się i wyszła. Co tu się właśnie stało?! Rozumiem, znowu spławiony.
[...] Po zjedzeniu śniadania poszliśmy do salonu i włączyliśmy jakiś serial. Siedziałam wtulona w chłopaka.
- Kocham Cię.- Szepnął zaraz przy moim uchu.
- Ja ciebie też.- Odpowiedziałam, a on mnie pocałował. Tak, piękna chwila i wpadli chłopcy!
- Wróciliśmy!- Wbiegli do salonu.

Zeszłam z Dominika, a on zmierzył ich wzrokiem.
- Nie nasza wina! Mówiliśmy, że wracamy rano. Mieliście całą noc!- Max wszedł do kuchni, a za nim reszta. Co racja, to racja. Ale Domek będzie musiał jeszcze długo zaczekać. Nie jestem tym typem dziewczyny, wolę mieć pewność, że to właśnie z nim powinnam to zrobić. Tak, nie spałam z Mike' m. Może to dlatego poszedł do tamtej? Jesteśmy dorośli, może tego mu brakowało? Przecież to oczywiste, ten świat, ten pogląd na niego. Jesteśmy dojrzali, ale młodzi. Kluby, narkotyki, alkohol, sex. To jest świat dzisiejszych nastolatków. Nie, co ja pierdolę. Przecież Mike nie jest taki, on jest odpowiedzialny.

*Sobota*

- Megan! Długo jeszcze, spóźnimy się!- Słyszałam krzyk Josha z dołu. Ostatni raz poprawiłam makijaż, nie był jakiś wyjątkowy. Po prostu pomalowałam rzęsy i zrobiłam kreski eyelinerem. Byłam gotowa. Ubrałam ten zestaw <KLIK> Splotłam włosy <KLIK>. Spakowałam ostatnie rzeczy do torebeczki i zbiegłam na dół.
- Jestem, jestem!- Krzyknęłam wybiegając z domu. Wsiedliśmy do wcześniej zamówionej taksówki.
- Mam nadzieję, że się nie spóźnimy.- Powiedział chłopak, lekko zdenerwowanym głosem.
- No przepraszam, no. Nie wiedziałam, że tyle mi zejdzie.- Skrzywiłam się.
- Opłaciło się, wyglądasz pięknie!
- Dzięki.- Uśmiechnęłam się szczerze.
- To ja powinienem dziękować, że ze mną poszłaś.- Objął mnie ramieniem. Nie jesteś za blisko, przystojniaku?
- Dla mnie to sama przyjemność! Wyrwałam się jakoś z domu. Nie znoszę was!- Powiedziałam przez zaciśnięte zęby, wytrzeszczając oczy.
- My ciebie też.- Josh to odwzajemnił, a samochód zaparkował pod kościołem. Chłopak zapłacił i weszliśmy do budynku. Ceremonia minęła dość szybko, nie licząc kilku małych wpadek. Nie dziwcie się, młodej parze na pewno towarzyszy duży stres. Złożyliśmy im życzenia i pojechaliśmy do restauracji, gdzie miało odbyć się wesele. Mijały godziny, a ja dobrze się bawiłam. Poznałam tam kilka ciekawych osób. Jo gadał ze starymi znajomymi. Siedziałam popijając drinka, aż muzyka zmieniła się na spokojniejszą.
- Zatańczysz?- Josh powiedział zaraz obok mojego ucha. Podskoczyłam, gdyż mnie wystraszył.
- Nie musisz się bać.- Zaśmiał się.
- No bardzo zabawne!- Odburknęłam.
- Chodź, nie gadaj.- Wstał z miejsca i wyciągnął dłoń, którą zaraz złapałam. Weszliśmy na środek parkietu, splotłam dłonie za jego szyją, a on swoje położył na moich biodrach. Kołysaliśmy się powoli w rytm muzyki. Chłopak zmieniał stopniowo odległość, która nas dzieliła. Pochylił się nade mną i chyba chciał pocałować, ale odsunęłam głowę.
- Nie zapominasz się?- Powiedziałam dość cicho, patrząc w jego oczy.
- Przepraszam.- Uśmiechnęłam się do niego. Reszta wieczoru minęła równie miło jak poprzednia. Josh pożegnał się ze znajomymi i wsiedliśmy do czarnego samochodu. Podaliśmy kierowcy adres i już po 15 minutach byliśmy pod domem. Jest 03.00 wszyscy pewnie śpią. Jo był nieźle wstawiony, ale myślał jeszcze racjonalnie. Otwierałam drzwi, kiedy poczułam jego duże dłonie na swoich biodrach.
- Nie żałuję.- Wyszeptał mi do ucha.
- Czego?- Zaśmiałam się, też trochę wypiłam, ale o wiele mnie niż on.
- Tego, że chciałem cię pocałować. I tego co było w tym hotelu tez nie żałuję.- Zbliżył się i pocałował, chciałam go odepchnąć, ale nie miałam wystarczająco dużo siły. Drzwi się otworzyła, a w progu stanął Dominik. Jego oczy momentalnie się zeszkliły, a ja z całych sił odepchnęłam Josha.
- Dominik!- Chciałam się do niego zbliżyć, ale on zamknął drzwi. Otworzyłam je, ale jego już nie było. Wbiegłam po schodach na górę i stanęłam pod jego pokojem. Weszłam do środka, a Domek siedział na rogu łóżka.  Twarz miał schowaną w dłoniach.
- Dominik ja...
- To koniec.- Przerwał mi.
- Co?!- Próbowałam powstrzymać łzy, ale one mimowolnie spłynęły po moich policzkach.
- To koniec.- Powtórzył trochę głośniej. 
- Dominik, ale... Ja cię kocham.- Zciszyłam głos.- Daj mi to wytłumaczyć.- Przetarłam łzę, która spłynęła po moim policzku. 
- Ale tu nie ma co tłumaczyć!- Podniósł głos.- Wyjdź stąd!
- Ale ja...- Zaczęłam się jąkać.
- Wyjdź!- Dominik krzyknął.Spojrzałam na niego ostatni raz i wybiegłam z pokoju.
Wybiegłam z pokoju chłopaka i wpadłam jak oparzona do łazienki, zamykając za sobą drzwi na klucz. Oparłam się o nie i zjechałam na podłogę. 
Nie wytrzymywałam tego, przecież to nie ja! Chciałam go odepchnąć! Dlaczego zawsze muszę coś spierdolić?! Ja go kocham, zrobię dla niego wszystko! Dominik mi nie wybaczy! Zanim się obejrzałam w mojej ręce znalazła się żyletka. Stanęłam przed lustrem i popatrzyłam się na mój rozmazany makijaż.
- Kocham cię.- Wyszeptałam, po czym zaczęłam stawiać kolejne kreski na nadgarstkach.
Zaczęło mi się kręcić w głowie. Tak, bardzo chcę umrzeć! Usiadłam na podłodze i po prostu zasnęłam.

*Oczami Dominika*

Jak ona mogła mi to zrobić! Ja ją kocham, a ona?! Dlaczego to zrobiła?! Do pokoju wszedł Nick.
- Co wy tu tak krzyczycie?- Powiedział cicho, lekko zaspanym głosem.
- Spierdalaj.- Odburknąłem, zasłaniając twarz.
- Pokłóciliście się?- Usiadł obok.
- Nie kurwa! Jakąś godzinę temu.- Do pokoju wpadł Josh. Zabiję tego gnoja!
- Meg, zamknęła się w łazience i nie odpowiada!- Panikował, musiało się coś stać. Zerwałem się z łóżka i pobiegłem w stronę drzwi. Zacząłem w nie uderzać ręką, ale nikt nie odpowiadał. W końcu kopnąłem w nie z całej siły. Na podłodze leżała Megan w kałuży krwi.
- Dzwońcie po karetkę!- Krzyknąłem i podbiegłem do dziewczyny.
Meg nie odchodź, potrzebuję cię.

----------------------------------------------------------------------------------

Macie mordeczki! Mi się podoba ^_^
2 KOMENTARZE= NASTĘPNY ROZDZIAŁ
Pytanie: Jak myślicie. czy Meg uda się uratować?