wtorek, 25 lutego 2014

Dziękuję za to, że przeczytaliście :)
Każdy wasz komentarz wiele dla mnie znaczy...
Niestety to już koniec tej części :(

Ale zapraszam na drugą!

niedziela, 16 lutego 2014

19. Jeśli kogoś kochasz, zrobisz dla niego wszystko...


Wtuliłam się w tors chłopaka i zasnęłam.

Jestem sama w otchłani i słyszę głośny płacz dziecka. Wokół jest ciemna pustka, no może oprócz jasnego światełka, gdzieś w oddali. Woła mnie, woła moje imię. Dziecięcy głosik "Meg..." Wstaję z ziemi i idę w stronę, jak sądzę dziecka. Dochodzę (skojarzyło mi się) do światełka i widzę malutką śliczną dziewczynkę. Na policzkach ma wyraźnie zaznaczoną przez łzy drogę. Mimo wszystko się uśmiecha :) Przytula się do mojej nogi i szepcze "Mamo, nie odchodź..." Wtedy podchodzi Dominik i zabiera małą na ręce, całuje mnie w czoło i odchodzi...

Obudził mnie pocałunek na czole. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Dominika.
- Gdzie idziesz?- Był ubrany, a w ręce trzymał kluczyki od swojego motoru. No tak nigdy nie wspomniałam, że Domek umie jeździć, tak samo jak ja, z resztą. Miałam dobrego nauczyciela :)
- Dzwonił Mike, są na komisariacie zatrzymała ich policja.
- Jak to policja?!- Zerwałam się z łóżka, owijając w pościel.
- Szli pijani przez miasto i złapał ich radiowóz. Muszę po nich jechać...
- Motorem?
- Tak będę szybciej.- Popatrzyłam za okno, padał deszcz, charakterystyczne dla Londynu.
- Nie jedź za szybko, jest ślisko.- Pocałowałam chłopaka i już po chwili słyszałam odjeżdżający spod domu motocykl. Te ćwoki to zawsze wpakują się w jakieś gówno! Położyłam się z powrotem i zasnęłam...

Obudził mnie charakterystyczny dźwięk mojego telefonu. Na dzwonku miałam nagranego Dominika, który grał na gitarze i śpiewał. Przetarłam oczy i spojrzałam na zegarek była 6.08 Boże kochany i Dominika jeszcze nie ma?! Odebrałam telefon, dzwonił Nick.
- Słucham?- Zapytałam lekko zaspanym głosem.
- Meg...- Głos chłopaka się łamał i drżał, najwyraźniej płakał, tylko dlaczego?- Dominik, on jest...
- Co z nim jest?!
- Leży w szpitalu, w śpiączce...- Przerwał, co do cholery?!- Miał wczoraj wypadek, przyjedź szybko! Jesteśmy w tym samym szpitalu, co ty leżałaś.- Nic nie odpowiedziałam i wskoczyłam w pierwsze lepsze ciuchy. <KILK> Zgarnęłam kluczyki i wbiegłam do garażu, po swój motor. Tak właściwie motor Mike'a, ale traktowałam go jak swój. <KLIK> Jechałam jak najszybciej, omijając wszelkie korki i nie zważałam nawet na sygnalizacje świetlną. Po dosłownie 10 minutach byłam pod szpitalem. Zaparkowałam motor i wbiegłam do budynku, gdzie czekali chłopcy, zdjęłam kask i zaprowadzili mnie do sali, gdzie leżał Dominik. Był podpięty do miliona różnych rurek, które za niego oddychały, otrzymywały akcję serca i takie tak. A właściwie, które robiły za jego serce...
- Potrzebny będzie przeszczep, ale na razie nie mamy dawcy... Przykro nam- Jedyne co usłyszałam z ust lekarza.

*Oczami Dominika*

Wybiegłem z domu i wsiadłem na motor. Te matoły wiecznie muszą się w coś wpakować! Wyjechałem na ulice Londynu i skierowałem się do szpitala. Było ślisko, ale nie zwracałem dużej uwagi na licznik, w końcu na jakimś zakręcie straciłem panowanie nad motocyklem i poszedłem na czołowe z jakimś samochodem. Więcej już nic nie pamiętam... Zapadła ciemność, a ja słyszałem trzask moich żeber i innych kości, ból jaki wtedy czułem był nie do opisania...

*Oczami Megan- 6,5 miesiąca później*

Dominik leży w tej cholernej śpiączce już ponad pół roku! Na początku lekarze dawali nam nadzieję, że znajdzie się dawca, ale teraz spisali mojego ukochanego na straty. Przez pół roku nie znalazła się ani jedna osoba, przez pół roku Dominika przy życiu utrzymywała aparatura. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że jestem w ciąży... Poczęłam tej samej nocy, której stało się to, co się stało... Jak każdego dnia pojechałam do szpitala, czuwać przy Domku. Ale tym razem było inaczej, kiedy tylko weszłam do budynku napotkałam lekarza, który zaprosił mnie do swojego gabinetu.
- Proszę usiąść.- Wskazał krzesło, a sam zajął fotel za biurkiem.
- Coś się stało?
- Tak...- Spoważniał.- Panu Collins zostały ostatnie dni życia...- Do moich oczu napłynęły łzy.- Z każdym dniem, każdą chwilą był coraz słabszy, umrze za trzy, może cztery dni...
- Nic nie możecie zrobić?!
- Przykro nam, ale jeżeli nie znajdzie się dawca, to nic.
- Dziękuję...- Wstałam i wyszłam. Skierowałam się dobrze znanej mi sali, w której leżał Dominik. Usiadłam na małym krześle obok łóżka i wtuliłam się w jego tors...
- Dlaczego mi to zrobiłeś?- Wyłkałam, dławiąc się własnymi łzami. Wtedy coś się we mnie złamało, coś pękło.- Kocham Cię i pamiętaj o mnie.- Pocałowałam jego blade czoło i skierowałam się do recepcji. Ja zostanę dawcą, moje serce będzie biło w jego ciele... Wiem, że ryzykuję zdrowie dziecka, ale mam nadzieję, że lekarze zdołają uratować Dianę... Podpisałam odpowiednie papiery i wyszłam ze szpitala, siadając na motor Dominika, którym od dłuższego czasu jeździłam. To cud, że po czołowym, doprowadzili go do porządku, ale widać mechanik był dobry. Wysłałam smsy do chłopaków...

"Musiałam to zrobić, przepraszam. On jest ważniejszy, jego życie jest ważniejsze. Gdyby nie ja, umarłby w najbliższym czasie... Jeżeli uratują Dianę dobrze się nią zaopiekujcie. Nigdy o mnie nie zapomnijcie, kocham was Xxx Megan"

Odpaliłam tą przeklętą maszynę i ruszyłam na ulicę. Pojechałam na jakąś boczną dróżkę, a w dodatku zaczął padać deszcz, co ułatwiło mi sprawę. Ciągle przyspieszałam, aż licznik wskazywał 300 km/h Na drodze zobaczyłam ostry zakręt, przyspieszyłam jeszcze bardziej i tak jak planowałam, wypadłam z zakrętu. Później zapadła już ciemność... Kocham cię Dominik...

*Oczami Dominika- 4 lata później*

Poświęciła się dla mnie, oddała mi swoje serce... I dała mi jeszcze największy skarb jaki mam, Dianę... Dzisiaj mijają równo cztery lata jak się zabiła, ja już nigdy nie wsiadłem na motor... Dianę zostawiłem pod opieką chłopaków, a sam poszedłem na jej grób... Wiem, że jest przy mnie zawsze i wszędzie, czuje jej obecność... Tym razem pierwszy raz od czterech lat wsiadłem na motor, co więcej mój motor. Tak on znów wyszedł cało z tak poważnego wypadku... Chyba jest przeklęty... Wszedłem na cmentarz, była dopiero 9.00 rano, a ja mam zamiar przesiedzieć tu kilka godzin.
Meg była najwspanialszą dziewczyną w moich życiu. Nigdy, ale to nigdy nikt o niej nie zapomni. Miała wielkie serce mimo tego, że przeżyła w swoim życiu naprawdę trudne chwile. Drugiej takiej osoby nie ma na świecie, a ja postaram się wychować naszą córkę, w taki sposób, żeby była jak jej mama. Jest do niej podobna, ma te same włosy i oczy, zawsze będzie mi ją przypominać. Kocham cie Megan, dziękuję, za to że wybrałaś akurat mnie... Siedziałem na cmentarzu trzy godziny, aż w końcu musiałem się pozbierać. Wsiadłem ponownie na motor i pojechałem na tą drogę gdzie się zabiła... Nie daleko były kamienne schody, lubiłem na nich siedzieć...
- Tato!- Usłyszałem wesoły głos córki, która przyjechała z Joshem.
- Co jest kochanie?- Wziąłem ją na kolana i mocno przytuliłem...
- Tęsknisz za mamusią?- Zobaczyła łzy, które towarzyszą mi przez cały dzień.
- Tęsknię, ale ona jest tutaj z nami i zawsze będzie, pamiętaj...- Przytuliłem Dianę najmocniej jak mogłem...
- Musiała cię bardzo kochać, skoro oddał ci serce...- Wyszeptała
- Ciebie kocha tak samo mocno, bo dała ci życie...

---------------------------------------------

Ostatni rozdział na tym blogu, nie wierzę! Pobeczałam się jak małe dziecko, kiedy to pisałam. Dzięki, że czytałyście :) Zapraszam na nowego bloga, który za niedługo rozpocznie swoją działalność :)

wtorek, 11 lutego 2014

Kiedy myślisz, że gorzej być już nie może, nagle wszystko zaczyna się układać!

























czwartek, 30 stycznia 2014

18. Są na świecie dwa słowa, które wypowiadamy dopiero wtedy, kiedy jesteśmy świadomi ich znaczenia.

- Teraz już będzie po staremu.-Zeszłam z Josha i usiadłam na kanapie, a Domek zajął miejsce obok mnie.- No powiedzmy... Musisz skończyć z tym.- Podniosłam jego nadgarstek.
- To ty się ciąłeś?- Max otworzył szeroko oczy.
- Em... Skończę.- Obrócił się w moją stronę.- Obiecuję...
- I to chciałam usłyszeć.- Posłałam mu ciepły uśmiech.
- To skoro sobie przypomniałaś, wypadałoby to oblać!- Krzyknął Nick.
- Tak!- Dołączył do niego Max i Josh.
- To ja też pójdę.- Wstał Mike.- A wy?
- Ja zostaję.- Powiedziałam cicho.- Nie chce mi się!
- To ja zostaję z nią.- Domek objął mnie ramieniem.
- Ok... Rozumiemy.- Mina w stylu "No bad" w wykonaniu Maxa, bezcenne.
- Zboki!- Rzuciłam w nich poduszką.
- Ja tego nie powiedziałem! <Się mi z księdzem skojarzyło xD>- Krzyknął blondyn wbiegając po schodach. Po godzinie nie było już ich w domu.
- Ponownie sami...- Dominik głupkowato się uśmiechną.
- Tylko nie myśl, że nie pamiętam!- Poduszką w twarz, poduszką w twarz! <Faza, bo zaraz 18+>
- Ooo, czyli nie mam na co liczyć?- Posmutniał?
- Tego nie powiedziałam.- Podniosłam jedną brew i wpiłam się w jego usta.
Dominik pogłębił pocałunek, oplotłam swoje nogi wokół jego bioder. Dłonie chłopaka błądziły po moim ciele, wplotłam palce w jego włosy. Domek zaczął obsypywać pocałunkami moją szyję, a następnie obojczyki. <Robi się gorąco!>  Chłopak chwycił mnie za pośladki i wstał. Nie przerywając pocałunku poszliśmy do jego, nie naszej sypialni. Po drodze pozbawiłam go koszulki. Kiedy znaleźliśmy się w pokoju, Dominik rzucił mnie lekko na łóżko. Zaśmiałam się.
- Co jest takie zabawne?
- Sytuacja?
- Niby...- Z każdym słowem powoli się do mnie zbliżał, a ja śmiałam się jak idiotka. Przygryzłam wargę, kiedy zobaczyłam wybrzuszenie na jego spodniach. Dominik ponownie złączył nasze usta w pocałunku, tym razem trochę pewniejszym. Po kolei pozbywaliśmy się naszych rzeczy, aż w końcu ja zostałam w samej bieliźnie, a Domek w bokserkach. Oderwał się od moich ust i składał pocałunki na dekolcie, wsunął rękę pod moje plecy i jednym ruchem pozbył się również stanika. Całował moje piersi, gdzieniegdzie zostawiając malinki. Następnie zaczął całować mój brzuch, dochodząc <Skojarzyło mi się xD> do linii moich stringów. <Haha ona ma teraz stringi, ale jestem crazy> Zdjął je ze mnie jednym, płynnym ruchem. <O teraz się będzie działo!> Zjechał jeszcze niżej i zaczął tam <leje normalnie> jeździć językiem. Jęknęłam cicho, co go chyba satysfakcjonowało, bo był coraz śmielszy. Zacisnęłam w rękach pościel, czując jak przez moje ciało przechodzi fala ciepła. <No nie mogę, no> Nie chcąc pozostawać mu dłużną w dość szybkim tempie, to ja znalazłam się na górze. Pozbawiając go bokserek <Pamiętamy o "mmm"> Wzięłam jego "kolegę" <haha ale dojebałam> do ręki i zaczęłam delikatnie poruszać nią w górę i w dół. Wzięłam do buzi jego koniec, delikatnie ssąc <Nie dacie mi żyć, pytając "A skąd wiesz?", a ja odpowiadam: Naczytałam się tego, że huhu!>  W końcu wzięłam go całego do buzi. <Nie wyrabiam!> Po chwili mogłam czuć jego spermę w moich ustach <o WTF?!>, oczywiście grzecznie ją połykając. W końcu Dominik usadowił się miedzy moimi nogami <Ale beka> szybko zakładając Durexa <czyt. farbki do włosów> 
- Chcesz tego?- Powiedział zaraz przy moim ucho, kiwnęłam tylko twierdząco głową, na co on powoli, ale zdecydowanie we mnie wszedł. Jęknęłam, czując jego "kolegę" <musiałam!> Poruszał się delikatnie w przód i w tył, doprowadzając mnie do szaleństwa! Z każdym kolejnym ruchem delikatnie przyspieszał. Czując, że koniec jest już bliski <Złapałam fazę, sorka> Wbiłam w jego plecy paznokcie, zostawiając na nich czerwone ślady. 
Doszliśmy w tym samym momencie. Moje ciało przeszedł ciepły dreszczyk <Kocham was mordki> Domek opadł ciężko obok mnie, próbując, z resztą tak jak ja opanować swój przyspieszony i płytki oddech.

------------------------------------------------------

Więcej nie napiszę, ponieważ jak mam fazę to reszta byłaby na mega maxa zboczona, więc...
Komentarz! (czyt. groźnym głosem)

poniedziałek, 27 stycznia 2014

17. Utopiona w czerni nocy, zagubiona w świetle dnia.

Przed przeczytaniem zaleca się ponowne zapoznanie się z poprzednim rozdziałem, gdyż niewłaściwe przeczytanie tego rozdziału zagraża twojej psychice (Coś w stylu wtf?!) Dziękujemy...
P.S. Kursywa (pochylona czcionka, dla niekumatych :D) to wspomnienia.

- Megan, ja rozumiem jeżeli teraz nie chcesz mnie znać. Ale pamiętaj, że zawsze będę Cię kochał. Te chwile spędzone z tobą, ja ich nigdy nie zapomnę. Nie zapomnę tego, że mogłem z tobą być, że mogłem budzić się obok ciebie, normalnie przytulić, pocałować, powiedzieć co czuję, wszystkiego co robiliśmy razem. Nawet jeżeli mnie tu zabraknie, to ja zawsze będę z tobą, zawsze.- Zaakcentował ostatnie słowo. Czy on się ze mną żegna?!
- Dominik ja...
- Zostaw mnie samego, proszę.
- Proszę...- Powtórzył. Boże kochany, co tu się do cholery jasnej dzieje?! Ja jestem w jakiejś ukrytej kamerze?!
- Idę, muszę to wszystko przemyśleć, przypomnieć sobie...- Posłałam mu słaby uśmiech.
Odwróciłam się na pięcie i wyszłam z pokoju, kierując się do łazienki. Zatrzasnęła za sobą drzwi i zjechałam po nich, na podłogę. Nie powstrzymywałam już łez, nie było po co. Zamknęłam oczy i mogłam "dostrzec" obrazy, z tamtych wydarzeń. Z każdą ilustracją pojawiały się krótkie dialogi.
- No to teraz wiem co ci "wypadło"!
- Megan to nie tak...
- Jesteś kompletnym dupkiem...
- Ja przepraszam, nie chciałem.
- Nic się nie stało Josh, tylko następnym razem przestań kiedy dziewczyna Cię o to prosi.
- Wróć...
- Przepraszam za wczorajszy wieczór. Masz rację, to nie był najlepszy moment na takie wyznanie. Możemy o tym zapomnieć?
- Dominik ja... Nie chcę zapomnieć.
- Zaufaj mi... Proszę
- Dobrze.
- Stałeś tu cały czas?
- Z jakieś trzy minuty będą... Nie musisz się mnie wstydzić.
- Mike nie zabierał mnie do takich miejsc.
- Ale teraz jesteś ze mną, a ja zrobię wszystko żebyś czuła się szczęśliwa.
"Better than words,
You drive me crazy,
Someone like you,
Always be my baby"
- Eh... No dobra wejdź, kiedyś i tak zobaczyłbyś mnie nago.
- No bo wiesz... Czekaj co?!
- Daj mi ten cholerny ręcznik!
- To koniec.
- Dominik ale... Ja cię kocham.
- Wyjdź!
"Kocham Cię" Zrobiło się ciemno...
" Twoją miłość straciłam, a innej po prostu nie chcę."
- Dominik ja tak bardzo przepraszam, nie zostawiaj mnie.
- Nie zostawię.
- Nie zasługuję na ciebie.
- Nie mów tak, nawet nie waż się tak myśleć. To ja nie zasługuję na ciebie! To wszystko to, że tu jesteś, to moja wina. Mówiłem, że cię nie zranię i znowu zawiodłem.
- Obiecaj mi coś. Obiecaj, że nigdy o mnie nie zapomnisz. I pamiętaj, że zawsze będę obok, może nie ciałem, ale duszą. 
- Boże Meg, nie żegnaj się. Będziesz żyła, razem ze mną.
- Kocham cię...
" Widziałam Dominika, chciał popełnić samobójstwo. Stałam na uboczu i widziała całą sytuację. Zaczęła biec w jego stronę, ale mimo tego oddalałam się, byłam coraz dalej. Krzyczałam ale nikt mnie nie słyszał. Strzelił, a jego ciało upadło bezwładnie na ziemię.
- Nie!- Zachłysnęłam się szpitalnym powietrzem. Wyrwałam aparaturę i wybiegłam ze szpitala..."

- To nie może być prawda...- Szepnęłam sama do siebie. Wstałam z odłogi i podeszłam do dużego lustra, wyglądam okropnie. Mam rozmazany makijaż, opuchnięte i zaczerwienione oczy. Spojrzałam na swój nadgarstek, blizny... Niby wszystko się zgadza.
- Pamiętam...- Powiedziałam sama do siebie. Szybko otworzyłam drzwi i wbiegłam do pokoju Dominika. Chłopak leżał na łóżku, z ręką na oczach. rzuciłam się na niego z szerokim uśmiechem.
- Co jest?!- Jękną ( Bez skojarzeń! Wiem, że je miałaś!)
- Kocham Cię!- Krzyknęłam z bananem na ryjcu.
- Co?- Dominik był strasznie zdezorientowany.
- Kocham Cię!- Powtórzyłam.
- Żarty sobie ze mnie robisz?- Otworzył szeroko oczy, a ja wiłam się w jego usta.
- Teraz mi wierzysz?- Powiedziałam, odrywając się od niego.
- Świetny argument.- Nasze usta ponownie złączyły się w namiętnym pocałunku. Wstałam z chłopaka i zbiegłam na dół, gdzie siedzieli chłopcy.
- Pamiętam!- Krzyknęłam, skacząc na kanapę, między Nicka, a Josha. Przytuliłam szatyna, najmocniej jak umiałam, a później zrobiłam to samo z blondynem.
- Naprawdę wszystko pamiętasz?- Mike dodał dziwny nacisk na słowo "wszystko".
- Tak! Co do słowa!- Na dół zszedł Dominik i usiadł z nami.
- Jak ja się cieszę.- Powiedział z "zacieszem".- Myślałem, ze sobie nie przypomnisz.
- Teraz już będzie po staremu.- Zeszłam z Josha i usiadłam na kanapie, a Domek zajął miejsce obok mnie.- No powiedzmy... Musisz skończyć z tym.- Podniosłam jego nadgarstek.
- To ty się ciąłeś?- Max otworzył szeroko oczy.
- Em... Skończę.- Odwrócił się w moją stronę.- Obiecuję...

-----------------------------------------------------------

Proszę macie rozdziała! Po prostu rozwalił mnie mój dopisek na początku. Większość treści to wspomnienia Meg, ale o to chodziło. Macie KOMENTOWAĆ! Chcę komentarza, chcę! A jak nie to FOCH!

wtorek, 21 stycznia 2014

16. Jeśli raz kogoś pokochasz, kochasz go już zawsze.

(Przeczytaj poprzedni rozdział dla przypomnienia, albo po prostu czytaj ten, jeżeli pamiętasz.)

W jej oczach była pustka, ewidentna pustka. Przytuliłem ją, a ona spojrzała tylko na Mike'a, nic zero reakcji. Oparła głowę o mój tors. Tak, znowu mam moją, małą Meg, którą tak bardzo kocham. Chociaż przez chwilę mogę być blisko. "Nadzieja zawsze umiera ostatnia", a ja żyję tylko i wyłącznie nadzieją, nadzieją, że ona sobie przypomni, że znowu mnie pokocha. Przyciągnąłem ją jeszcze bliżej siebie i pocałowałem w głowę. Nawet na mnie nie spojrzała, tylko wtuliła w moje ciało. Nie przejmowała się Mike'm? Może sobie przypomina, może jeszcze nie jest aż tak źle? Zaparkowaliśmy pod domem. Nie chce jej puszczać, chcą żeby to trwało wiecznie. Wyciągnąłem torbę z bagażnika i poszedłem z Meg do drzwi.
- Dzięki, idę się rozpakować.- Kolejny najcudowniejszy uśmiech na tej planecie, skierowany właśnie do mnie. Megan weszła na górę, a ja zdjąłem buty i kurtkę. Wbiegłem po schodach na górę i do swojego pokoju, mam wenę! Usiadłem na łóżku z kartką, długopisem, no i oczywiście gitarą. Myślałem, ze pójdzie jak po maśle, bo wręcz miałem piosenkę w głowie, ale widocznie się przeliczyłem. Opadłem ciężko na czerwoną pościel. Nie mogę myśleć, nie mogę się skupić, nic nie mogę. Całe moje myśli krążyły wokół niej. Westchnąłem głośno i odłożyłem gitarę na swoje miejsce. Przetarłem twarz dłońmi, a do moich uszu dobiegło pukanie.
- Co?- Krzyknąłem, tak aby ta osoba mogła mnie usłyszeć. Mówiąc "ta osoba", mam na myśli Meg, uchyliła drzwi i weszła do pokoju, zamykając je za sobą. Bez słowa podeszła do mojej szafy i ją otworzyła.
- Tak myślałam.- Burknęła pod nosem, odwracając się w moją stronę.- Dlaczego wszystkie moje rzeczy są u ciebie, a nie u Mike'a?- Oparła się o ścianę. Jezu, co ja mam jej powiedzieć?! Przecież nie ma normalnego wyjaśnienia!
- Meg słuchaj...- Nerwowo przeczesałem włosy palcami.- No bo... Nie wiem jak ci to wytłumaczyć...- Jąkałem się.
- Dominik mów! Japierdole wszystko jest jakieś, jakieś... Nawet nie wiem jakie! Wszystko jest inaczej! Nie kręć, tylko mi to wytłumacz!- Do jej oczu nalały się łzy. Przygryzłem wargę.
- No dobra wszystko ci wytłumaczę, ale może lepiej usiądź.- Przesunąłem się, robiąc jej miejsce. Dziewczyna usiadła obok, westchnąłem głęboko.
- Nie wiem od czego zacząć.
- Najlepiej od początku.- Uśmiechnęła się.
- No dobra. Więc... A co ostatniego pamiętasz?
- Ja wiem... O poszłam do parku, na spacer. Bo...- Przeciągnęła, było widać, że próbuje sobie cokolwiek przypomnieć.- Bo się pokłóciliśmy z Mike'm.- Ściszyła.
- Ok. Więc, po tym wypadku straciłaś pamięć, nie pamiętasz ostatnich wydarzeń. To może tak: Poszłaś do parku, bo pokłóciłaś się z Mike'm. Tam zobaczyłaś jego z jakąś dziewczyną, całowali się. Wpadłaś na mnie w domu, pomogłem ci się spakować i zawiozłem do hotelu. Mieszkałaś tam dwa dni, to znaczy jedną noc, którą spędziłaś ze mną...
- Czekaj, czekaj! Jak to z tobą?!- Krzyknęła z wielkimi oczami.
- Uprzedzam pytanie, nie przespaliśmy się ze sobą. Następnego dnia wróciłaś z Joshem do domu, zamieszkałaś ze mną, dlatego są tu twoje rzeczy.
- No dobrze... Ale to nie wyjaśnia blizn i tego, że byłam w szpitalu.
- To nie przerywaj, ja jak spaliśmy, to znaczy... Eh, no po prostu Cię kocham i byliśmy razem.- Spojrzałem niepewnie na dziewczynę, jej twarz nie wyrażała żadnych emocji.- Byliśmy razem, dość długo, aż poszłaś z Joshem na wesele do jego kolegi. Wróciliście wtedy późno, ok. 3 rano, otworzyłem drzwi i wtedy zobaczyłem ciebie i jego, jak się całowaliście. Zatrzasnąłem drzwi i poszedłem do siebie. Przyszłaś, a ja wtedy powiedziałem, że to koniec. Nie pozwoliłem Ci się wytłumaczyć, poszłaś do łazienki, a bardziej wybiegłaś. Znalazłem Cię w kałuży krwi, chciałaś się zabić. Wylądowałaś w szpitalu, gdzie nawet nie wiemy dlaczego, ale zapadłaś w śpiączkę. Leżałaś w niej miesiąc, a ja dowiedziałem się co było między tobą, a Joshem. To on Cię pocałował, szarpałaś mu się, ale nie dałaś rady. Nie pozwoliłem ci się wytłumaczyć, to wszystko moja wina! Zacząłem pić, palić, tnę się i chciałem się zabić. Nie dałem rady, zadzwonił Mike i powiedział, że się obudziłaś, ale potrącił cie samochód. Przepraszam Meg, przepraszam...- Znowu się pobeczałem, jak dziecko! A ona nic nie mówi, znowu!

*Oczami Meg*

Co kurwa?! Że co do cholery jasnej?!
- Megan, ja zrozumiem jeżeli teraz nie chcesz mnie znać. Ale pamiętaj, że zawsze będę Cię kochał. Te chwile spędzone z tobą, ja ich nigdy nie zapomnę. Nie zapomnę tego, że mogłem z tobą być, że mogłem budzić się obok ciebie, normalnie Cie przytulić, pocałować, powiedzieć co czuję, wszystkiego co robiliśmy razem. Nawet jeżeli mnie tu zabraknie, to będę przy tobie, zawsze.- Zaakcentował ostatnie słowo. Czy on się ze mną żegna?! 
- Dominik ja...
- Zostaw mnie samego, proszę.

----------------------------------------------------------------------------

No mordeczki! Macie rozdziała, dość taki jest.
Macie komentować, czy wam się to podoba czy nie! 

niedziela, 19 stycznia 2014

15. Nigdy nie rezygnuj z osoby, na widok której szybciej bije ci serce.

- Ma zaniki pamięci, co po wypadku jest dość częste. Musicie jej wszystko powoli przypominać, pamięć powinna wrócić.- Tylko tyle usłyszeliśmy, ale jak my jej mamy to wszystko przypomnieć?! Jak do cholery!? Ona myśli, że nadal jest z Mike'm, nie pamięta co on zrobił, nic nie pamięta! A ja? Nie mogę! Znowu to samo, będę się patrzył na "szczęśliwą" parę. Tak! Wiem, że ten gnój nie odpuści, będzie chciał do niej wrócić, zawsze chciał, a teraz? Ma idealną okazję, najgorsze jest to, że Meg mi nie uwierzy. Uzna mnie za skończonego idiotę i desperata. Nawet jeżeli sobie przypomni, to czy uczucie do mnie odrodzi się na nowo? Przecież nie mogę mieć pewności, że ponownie się we mnie zakocha, a jeżeli tak się nie stanie? Będę musiał po prostu odejść, do niczego jej nie zmuszę, nie mogę. Boję się, tak cholernie się boję! Nie wiem co będzie, nie mogę się nawet domyślać! Kocham ją, a bez niej umrę... Umrę ze świadomością, że nie jest już moja, że nie mogę jej normalnie przytulić, że nie mogę powiedzieć jej co czuję. To mnie przerasta. Wszedłem do sali, w której znajdowała się Megan. Siedziała oparta o ramę szpitalnego łóżka, trzymając Mike za rękę, z szerokim uśmiechem na twarzy. Coś we mnie umiera, tylko nie mam pojęcia, co. Dlaczego to on wywołuje uśmiech na jej pięknej, delikatnej twarzy, a nie ja?! Chłopaki zdążyli już wszystko jej opowiedzieć, omijając kilka WAŻNYCH szczegółów, a mianowicie wspomnieli tylko o tym aucie. Powstrzymywałem łzy, siadając zaraz obok niej.
- Jak się czujesz?- Szepnąłem cicho, nie mogę teraz pokazać co czuję, nie mogę pokazać tego, że ból rozrywa mnie od środka.
- Dobrze, tylko jestem trochę obolała.- Uśmiechnęła się szeroko. Z każdym uśmiechem dziewczyny, zakochiwałem się jeszcze raz, od nowa, dlatego moje uczucie było takie silne, dlatego zrobię wszystko żeby sobie przypomniała.- Kiedy mogę stąd wyjść?- Skierowała wzrok na Mike'a.
- Myślę, że za kilka dni. Lekarze chcą Cię zostawić na obserwacji. Nie martw się kochanie, będę tu z tobą.- Opanuj się! Opanuj się! Powtarzałem sobie w głowie, żeby zaraz nie wybuchnąć, nie rzucić się na Mike'a. Teraz nie mogę, dla niej.


*Dwa dni później*

Dzisiaj wypuszczają Meg. Nie wytrzymuję tego, chcę żeby była szczęśliwa, ale ze mną. To boli, z każdym dniem coraz bardziej. Znalazłem nową miłość- żyletkę. Pomaga mi uciekać od codzienności, sprawia mi ból, ale fizyczny, nie psychiczny, co jest cudowne. Nie robię tego często, albo nie, wróć! Robię to codziennie, ale nacinam mały kawałek skóry, dosłownie codziennie po jednym centymetrze. Dlaczego? Bo wiem, ze ona kiedyś zauważy i wtedy zapyta się "Po co?", a ja nie będę umiał jej odpowiedzieć.
- Dominik chodź!- Usłyszałem krzyk Nicka, no tak jedziemy po Megan. Zbiegłem w pośpiechu po schodach. Dopiero w aucie zauważyłem, że zapomniałem moich bransoletek (wiecie o co chodzi) i zegarka, które miały zasłaniać rany. Trudno, każdy kiedyś zauważy. Zaparkowaliśmy pod szpitalem, ja poszedłem po Meg, a reszta załatwiała sprawy związane z dokumentami. Wszedłem do sali, a Meg leżała jeszcze w łóżku.
- Cześć księżniczko!- Wszedłem do sali z wielkim uśmiechem.
- Cześć, Dominik.- Odpowiedziała trochę ciszej.
- Co jest? Trochę entuzjazmu! Wracamy do domu!- Usiadłem na krześle, obok jej łóżka.- Co ty taka zamyślona?
- A nic nie ważne!- Odpowiedziała po chwili ciszy.- Masz rację, wreszcie będę mogła spać w swoim, naszym łóżku.- Poprawiła się.
- Jak to w naszym?- Przypomniała sobie?! Nie wierzę!
- No w moim i Mike.- Zaśmiała się pod nosem.
- Aaa.- Tak Domek, znowu zawaliłeś na całej linii! Robisz sobie niepotrzebną nadzieję! Ona już Cię nie chce!
- No pomóż mi wstać, nogi mnie jeszcze bolą!- Posłusznie wykonałem jej polecenie, spuściła nogi na podłogę i popatrzyła w moje oczy, odwracając dłoń, w taki sposób, ze widziała mój nadgarstek.
- Dlaczego?- Podniosłem na nią wzrok, a moje oczy się zeszkliły, a po jej policzku spłynęła pojedyncza łza, którą zaraz wytarłem.
- Meg, nie płacz, nie zasługuję na twoje łzy. Nie przyjmuj się mną, to dotyczy tylko i wyłącznie mnie. Nie powinnaś się tym interesować, nie powinnaś płakać ze względu na mnie, słyszysz?- Ścisnąłem mocniej jej dłoń.
- Ale... Dlaczego?- Ściszyła.- Wytłumacz mi...
- Nie zrozumiesz Meg, na pewno nie zrozumiesz. Nie rozmawiajmy o tym, proszę...- Ostanie słowo wypowiedziałem ciszej niże poprzednie. Dziewczyna kiwnęła tylko głową.- Lepiej powiedz dlaczego jesteś taka przygaszona, skoro dziś wychodzisz?- Wymusiłem uśmiech. Chciałbym jej wszystko powiedzieć, chciałbym ją teraz pocałować, a fakt iż nie mogę, zżera mnie od środka!
- Bo nic nie rozumiem! Patrz!- Pokazała swój nadgarstek, za którym widniały blizny.- To są blizny, widzisz?! Jakby to się stało w wypadku rany byłyby świeże! A szczerze to i tak wątpię, żeby wyglądałyby, tak jak twoje! Lekarze też tego nie zrobili! Dominik, ja nigdy się nie cięłam! Nie pamiętam tego!- Rozpłakała się całkiem, a ja nie wiedziałem co mam jej odpowiedzieć.- Czytałam swoją kartę. Stwierdzono u mnie ostrą depresję! Jaką kurwa depresję, przecież wszystko było ok! A najgorsze jest to, że nie wiem nic. Czuję wewnętrzną pustkę i nie wiem dlaczego!- Przytuliłem Megan najmocniej jak potrafiłem.
- Nie myśl, wszytko się wyjaśni zobaczysz.- Szepnąłem jej do ucha.
- Dziękuję, za to, że jesteś.- Wstała z łóżka i poszłam ubrać, wcześniej przez nas przywiezione ubrania. <KLIK>  Wsiedliśmy do samochodu, Meg oparła głowę o szybę i wpatrywała się w ulice Londynu. W jej oczach była pustka, ewidentna pustka. Przytuliłem ją, a on tylko spojrzała na Mike'a, nic zero reakcji. Oparła głowę o mój tors. Tak, znowu mam moją, małą Meg, którą tak bardzo kocham. Chociaż przez chwilę mogę być blisko.

--------------------------------------------------------

Mamy rozdział mordeczki <3 Według mnie jeden z niewielu dobrych rozdziałów, długość nawet ok i treść też niczego sobie. Pozdro z ferii!
Podoba się wam wygląd bloga?